REPORTAŻ

 

 

* Reportaż to również publicystyka – czyli artykuł do czasopisma.

* Powinien chwytać czytelnika dobrym tytułem, zadawać pytania i odpowiadać na palące problemy społecznej zazwyczaj natury (polityka, niepełnosprawność, egzaminy gimnazjalne, bezdomność, bezpańskie psy, itp.).

* Brakuje tutaj norm czy jakiegoś schematu. Wszystko zależy od prowadzącego, który może stworzyć telewizyjne show (reportaż na żywo, np. z konfliktu zbrojnego), wejść z kamerą i mikrofonem do pomieszczenia, gdzie są przetrzymywani zakładnicy lub komentować imprezę dożynkową, itd.

* Jak widać ważny jest gorący temat, także wywiady, pytania do oka kamery, kształtowanie opinii publicznej.

* Reportaż może naginać fakty, to znaczy przejaskrawiać sytuację, pokazywać to co jest kasowe dla autora reportażu i niewygodne dla polityki.

* Reportaż to mocna broń przeciwko kłamstwom społecznym i manipulacjom. Należy jednak być świadomym, że za reportażem mogą również stać opłaceni manipulatorzy!

* Problem na egzaminie gimnazjalnym jest jednak jeden, reportaż musisz zmyślać na bieżąco, a to mija się z sensem tworzenia fabuły reportażu. No cóż, gdyby jednak trzeba było… można zrobić to tak:

 

 

 

 

Modlitwa do informatora…

- reportaż z akcji AT

 

          Jana Pawła 10. Rześki maj. 5.30 rano. Przed nami wchodzą antyterroryści z Tygrysa. Rozkaz padł zaledwie 30 sekund temu, my też z biegu otrzymaliśmy pozwolenie od głównodowodzącego grupą szturmową. Wepchnęli na nas ciężki kevlar - kamizelki i hełmy, obok postawiono potężnego faceta z kulodporną szybą i jesteśmy! Jana Pawła 10! Maj. 5.31. Boję się jak diabli. Nie myślałem, że serce może powodować taki łomot. Nawet, gdybyśmy szli w skrajnej ciszy, bez potknięć i oddechu, serce by nas zdradziło… Niespokojne serce, niespokojne... a tu potrzebny jest spokój... Spokój, spokój, spokój… Przypomina mi się zaraz Kieślowski. Ktoś klnie wulgarnie przede mną. Podobno ta ekspresja dodaje kopa szturmowcom. Słyszałem, jak przed wejściem, ktoś słuchał N.I.B. Black Sabath. Wtedy chyba sam zacząłem się modlić. Ale do kogo oni się modlą? Nie wiem... Zapukali do drzwi. Nie, nie, nie, AT nie puka wedle kurtuazji. 3 czy 4 breneki wbijają drzwi do środka. Głuchnę na moment. Ciągle 5.31. Weszli. Choć przed nimi weszły granaty hukowe. Klną niemiłosiernie. Ktoś strzela. Dwie, trzy serie. Potem już pojedyncze. Kurczę się. Jestem maleńki. Wpłynąłem w schody. Gleba! Policja! Przerywnik! Gleba! Przerywnik! Mordą do ziemi! I dużo przerywników. To podobno normalne w tej pracy. Chowam się w sobie jeszcze głębiej. Ktoś wrzeszczy, że czysto i wpycha nas do środka. Idę jak cielę. Dwóch krępych gości leży na ziemi z plecionką kajdanek wzdłuż kręgosłupa, w kącie dużo krwi, albo ktoś... Jeden z AT reanimuje. 30/2, 30/2, 30/2... Słyszę karetki. Kominiarze przetrząsają mieszkanie. Sporo koki, czeskie cezetki, Skorpion, samoróby, kilka paczek dziewiątek i mnóstwo forsy, karty kredytowe. Opłacało się wejść… wejść...

- Jest strach przed wejściem? – pytam dowódcę kominiarzy. Trzęsę się. Słabo słyszę. - Jest strach - powtarzam. On tylko dyszy, ale jest opanowany, cholernie opanowany. Mówi, że boi się tylko błędnej informacji! Dopytuję, dlaczego. Odpowiada krótko, że kiedyś za drzwiami stała pięcioletnia dziewczynka... Dodaje, że po takiej akcji wielu odchodzi z policji…

On wtedy został…

Wychodzę przed budynek. Mdli mnie. Wymiotuję.

Dobrze, że dziś chłodny, ale słoneczny dzień, że wciąż jest jeszcze dzień...

Maj. 5.45 rano...