Punkt przeciążenia
Punkt przeciążenia
Życie nie jest końcem, ani początkiem,
a kontynuacją wędrówki…
W naszym poszukiwaniu, obsesyjnym poszukiwaniu czegoś, niekonkretnego konkretu w czasie i przestrzeni istnieje punkt krytyczny, punkt zero, w którym osiągamy maksimum własnych możliwości, możliwości cielesnych i duchowych. Punkt ten można nazwać punktem przeciążenia, ma on miejsce wtenczas, gdy osiągamy stopień nadważkości masy naszych łaknień, myśli, dążeń, rozpaczy bądź zachwytu. Podobnie jak piloci, którzy ciągnąc w górę na pełnych obrotach osiągają maksymalny pułap i w pewnym momencie muszą dać za wygraną, podobnie wielu z nas dociera do granic poznawczych swego umysłu. Musimy wtedy pasować i na pełnym obciążeniu wytrzymać spadek, ogromną siłę ciążenia. Jeśli mamy dość woli, instynktu i odwagi, wyprowadzimy tę umowną maszynę do poziomu, czasem tuż nad czasem ciała, czasem tuż nad ziemią. Wyprowadzimy ją, a raczej siebie jednak tylko w jednym celu, aby nabrać sił i ruszyć na powrót w chmury, na powrót w słońce, na powrót w gwiazdy, jak najdalej od blichtru, karmazynowego sukna i jaspisu… Na powrót… Jednak ta sinusoida nie jest wieczna. Wielu z nas punkt przeciążenia osiąga w czasie ciała kilkakrotnie, wielu z nas punkt przeciążenia przeciąga poza orbitę... I to jest jedyny cel krytycznego ciągu w górę, upadków z kretesem, strachu, ekstaz i oczyszczeń – przeskoczyć ziemię i zostawić z tyłu grawitację...