DIORAMY W SKALI 1:72 - WSZYSTKIM TATUŚKOM  DLA PAMIĘCI!

 

Prążkowane cielska królewskich szóstek

w skali 1:72, czyli ognia raz jeszcze!!!

Tatku kochany…

 

            Paradoks ludzkiej natury. Polifonia znaczeń i osobowości niejednorodnych. Dwojakość. To norma. Piętna naddane. Jak zazdrość i pokora, miłość i pogarda, życie i śmierć. W jednej części naszego krzywego lustra odbija się łaknienie ciszy i spokoju, tęsknota, wrażliwość i pokłon dla wszelkiego życia, w drugiej półgębkiem uśmiecha się pokusa omnipotencji, sen o potędze, prężność mięśnia, potrzeba pancernej pięści… I tak też ze mną. Cherlawy, łzawy romantyzm i wulgarny cham – ptasia i pierwotna natura, która wnosi instynktownie potrzebę dominacji, założenia sideł, pożarcia pokonanego zwierzęcia, pokonanego wojownika... Uwielbienie broni… swąd prochu czarny, szybki bełt, rozpięty i tak nielitościwy krzyż celownika… Stąd dzieciństwo chłopców – dymiące muszkiety, pirackie awantury, szabelki i korkowce. Męsko i tępo zarazem… Jednak nie w klatce i nie pod krawatem!

            Pamięta ktoś tandetny pistolet marki Precyzja? Dzieło to późnego PRL-u dumnie dziś pręży się obok dyndających piesków na tylnej półce bahama – yellow fiata, czarno – białego ruskiego tefała (stukilowego klocka nie daj Bóg na ścianę), roweru marki Wigry i komunijnego pianinka na baterię… Koszmar! Ale lepszych czasów udało się doczekać. Kilka lat temu sprezentowałem synowi całą armię przykurzonych wiarusów w skali 1:72, też z durnego PRL-u, jednak od nich zaczęło się na dobre… Ojciec gówniane lata sobie przypomniał i wszystko to, czego w jego dzieciństwie nie było zaczął masowo skupować, skupować, na powrót zbierać, zbierać... Na półkach syna pojawiła się więc tęsknica tatusia – P-40 z pyskiem rekina, beefka z zielonym serduchem a bez serca, 190 – tka spod Stalingradu, brygada pancerna prążkowanych szóstek, taka sama Shermanów, obowiązkowo jeden Firefly na trzy M4, dla równowagi Pershing z 90 milimetrowym działem, kilka niszczycieli czołgów, itd., itd., itd…



            I to jest fioł kapitalny! Ale myli się ten, kto stwierdzi, że głupi, co wojsko lubi, bo nie idzie tu o sprzęt i dziedzinę - tylko o dzieciaka, i przypomnienie ojcom siebie! Dzieciaka w synu, córce - w sobie! Zejdź z dzieciakiem do perspektywy podłogi i wyceluj lufę szwabskiej 88 – emki w lekkiego Shermana! Zostań na powrót piratem, kapitanem Sajmonem, Rodżerem, księżniczką Lilką, kawalkadorem czasu i przestrzeni! I nie wstydź się, zluzuj lejce – tego osobliwego krawata, który nie daje ci lecieć! Zrób to spektakularne bum! Wydrzyj GEMBE, że dostał! Że płonie! Że ognia raz jeszcze! A wcześniej kup brachu, mordeczko kochana, bracie łato, dla przykładu worek kleju gipsowego, nazbieraj trochę patyczków i patyków, kory, drewienek, kamyków i pobabraj się, zamiast w szpaletach i gładziutkiej ścianie, zamiast w stercie papierów, dokumentów, ewaluacji, mierzeń, ważeń, obserwacji, inwigilacji, obowiązków, stanin, centyli, powinności, obsesji, natręctw, zasadzek, diet, powikłań, bezpowikłań, szamanów, lekarzy, guzków, polipów, nerwic, złych wspomnień, upokorzeń, pobabraj się w dioramie, w pirackiej fregacie wzdłuż pokoju, w ogrodowym Stumilowym Lesie, pobabraj się w sobie. Efekt? Jak piorun strzelił! Każdy dorosły facet nosi tego dzikiego dzieciaka na barana, ten dzieciak ma wciąż oczy niebieskie, ufne i z tamtego przedbiegu, ten gość na barana to nasz Piotruś Pan, Mały Książę, przewodnik do baśni i mitów, i nie ma przeproś, trzeba go pilnować, to nasz obowiązek – TATKU, kimkolwiek jesteś! I ognia raz jeszcze, zanim słońce zgaśnie…



Diorama powyzej - jeszcze bez malowania.

Załóż własną stronę internetową za darmo Webnode